TOMASZ SARARA: JESTEM NIE DO PRZEJŚCIA!

Arkadiusz Hnida, Informacja własna

2017-10-03

Przedstawiamy rozmowę z Tomaszem Sararą (37-7), który w najbliższy piątek wystąpi na Celtic Gladiator 14. W Londynie stanie przed szansą zdobycia pasa organizacji w starciu z również doświadczonym Luciano Zampieri (18-6) z Brazylii.

Sarara to zawodnik, który ma za sobą liczne sukcesy na ringach amatorskich jak i zawodowych. Zawodnik wszechstronny, wielokrotny mistrz Polski w kickboxingu, zwycięzca bokserskiego turnieju Bigger's Better z 2013 roku. O klasie Tomka świadczy również to, że swoje umiejętności od lat szlifuje pod okiem trenera Ernesta Hoosta, zwycięzcy najbardziej prestiżowego japońskiego turnieju K1 World GP. To właśnie pod jego okiem, ten wojownik nie przegrał jeszcze walki, a jego występy dostarczają niezapomnianych wrażeń. W ostatniej walce na Spartan Fight 8 już w pierwszej rundzie zdetronizował ściągniętego w zastępstwie Maxima Cupryka.

- Cześć Tomek! Ostatnio walka na Spartan Fight, więc powiedz jak się czujesz, wszystko w porządku?
Tomasz Sarara: Nie ma co ukrywać. Tym razem walka nie sprawiła problemów. Ja sam osobiście żałuję, że nie doszło do pojedynku z planowanym przeciwnikiem. Skończył by się tak samo, ale ja bym był bardziej usatysfakcjonowany.

- Teraz już walka na Celtic Gladiator. Mocne tempo, ale zapewne będziesz chciał je utrzymać jak najdłużej?
TS: Jestem głodny walk. Na naszym rynku panuje niestabilna sytuacja. Mnie nadal bardzo jara każde kolejne wyzwanie i progres z tym związany.

- Twoim rywalem będzie Luciano Zampieri. Co wiesz na jego temat?
TS: Mam się za dużego specjalistę w swojej dziedzinie. Wystarczy mi oglądnąć 1 minutę walki, aby wiedzieć z kim mam do czynienia. Jak się porusza, jak czuje dystans, timing itd. Reszta należy do mnie! Kolejne zwycięstwo przede mną! Nie dlatego, że rywal jest słaby, ja jestem nie do przejścia.

- Będzie to pojedynek w Wielkiej Brytanii, więc kolejny wyjazd. To zawsze ciekawa przygoda?
TS: Nie zwracam uwagi na teren. Ring jest ring i będziemy tam tylko we dwóch. Bardziej się cieszę na miejsca, w których nie byłem z racji turystycznej, ale 'Lądek Zdrój' zna już każdy.

- Na szali będzie pas, które zbierasz do swojej dużej kolekcji. Czym jest dla ciebie takie trofeum?
TS: Mnie interesuje przede wszystkim wygrana. Nienawidzę przegranej, przeklinam ją właściwie. Pas nie ma znaczenia, dużo bardziej liczy się tytuł. Nie siedzę później w domu, patrząc i podniecając się trofeami. Wszystko co przeżywam jest w mojej głowie. Medale, puchary, pasy do szafy i jazda po następne.

- Na Spartanie rywal zmienił się w ostatniej chwili. Najważniejsze  było dla ciebie, że walka została uratowana?
TS: Dokładnie, sytuacja podbramkowa. Walczyłem u siebie w mieście i strasznie zależało mi, aby walka się przede wszystkim odbyła.

- Wyjazd z ekipą do Stanów Zjednoczonych. Trenowaliście w Hard Knocks 365 i Amercian Top Team, więc jak wrażenia?
TS: Na początku w takim razie pozdrowienia dla ekipy. Byli wraz ze mną Bartek Batra, Marcin Parcheta i Bartek "el tasaco" Botwina. Zajebiste doświadczenie i przygoda.

- Spotkaliście takie gwiazdy jak Joanna Jędrzejczyk, Andrei Arlovsky czy Luke Rockhold. Czymś wielkim jest poznać takich zawodników i móc z nimi potrenować?
TS: Na pewnym poziomie chodzi przede wszystkim o partnerów do treningu na wysokim poziomie, a tak można rzec jest ich wylęgarnia. To wyróżnienie trenować w takim gronie, ale jeszcze większa duma kiedy czujemy się od nich wcale nie gorsi!

- Wyjazd na pewno zapadnie w pamięci i pojawia się już plan na następne?
TS: Ten wyjazd służył nie tylko przygodzie, ale pewnym ustaleniom na przyszłość. Wierzę, że coś się z tego urodzi, ale nie chciałbym zapeszać dopóki nie będzie konkretnie coś na rzeczy.

- Teraz przejdźmy trochę dalej, bo w Częstochowie możliwy jest twój start w boksie. Po tak świetnym debiucie nie było mowy, aby zakończyć tak tą historię?
TS: Myślę, że to dopiero początek i nie zamierzam odpuszczać!

- Proponowany jako oponent jest młody prospekt - Michał Olaś. Tym samym będzie dobre wyzwanie jak na początek tej przygody?
TS: Nie jest jeszcze to pewny rywal. Wyzwanie?! Proszę Cię! Nie czuję się wcale gorszym bokserem od niego. Dla niego będzie to tak samo duże wyzwanie, jak nie większe. Idę tam po kolejny swój sukces!

- Na sam koniec nie będę cie pytał o plany, bo wiemy jak na razie bardzo dużo o twoich walkach. Więc każdy Kick-Boxer ma swój cel, a twoim niewątpliwie jest Glory?
TS: Chce udowodnić ile jestem wart na całym świecie. Nie chcę być dużą rybą w małym stawie. Za długo i ciężko pracuje, aby tego nie osiągnąć.

- Dziękuję za rozmowę! Jeżeli chcesz kogoś pozdrowić, lub podziękować to proszę bardzo.
TS: Podziękowania dla wszystkich kibiców, znajomych, a także całej mojej rodziny. Ukłon w stronę firmy ANTRANS jako mojego głównego sponsora w drodze do celu! Pozdrawiam.

Rozmawiał Arkadiusz Hnida.