RAFAŁ DUDEK: KRAJOBRAZ PO BITWIE

Anna Kalinowicz, Informacja własna

2017-10-17

Zapraszamy do lektury wywiadu z czołowym polskim kickboxerem Rafałem Dudkiem. Zawodnik z Nowego Sącza walczył ostatnio na galach Glory i DSF Kickboxing Challenge, ale otrzymuje także lukratywne oferty z Azji.

- Cześć Rafał, jak się czujesz po serii pojedynków?
Rafał Dudek: Witam serdecznie. Przegrany pojedynek, zawsze dla mnie jest powodem do czysto sportowej złości!  Po to trenuję, poświęcam swój czas, aby wygrywać. jestem ambitnym człowiekiem i walk. nawet dla najlepszej federacji jaką niewątpliwie jest Glory, nie toczę po, to aby  się pokazać i próbować rywalizować. Ja zawsze wchodzę aby wygrać!  Na pewno nie jestem zadowolony z wyniku, ale proszę mi wierzyć, bardziej jestem niezadowolony z przebiegu walki.

- Co zawiodło?
RD: Ciężko powiedzieć, na pewno ogólne zmęczenie, nie tyle fizyczne co psychiczne. Klikumiesięczny okres treningowy, rozłąka z najbliższymi i dramatyczny wręcz splot wydarzeń przed walkami zrobił swoje. Zawiodła też "głowa". Tzn, za bardzo chciałem wygrać i mnie po prostu zblokowało. Ktoś spyta, dlaczego nie boksowałem itd. ale wierzcie mi, rywal nie pozwalał. To znaczy jego styl. To zawodnik, który ma ponad 100 walk w samym boksie, więc nie jest to nowicjusz. Nate Richardson cały czas był blisko mnie. W sumie to chyba mało powiedziane. Po prostu przykleił się do mnie! Mimo przewagi warunków fizycznych nie byłem w stanie tego wykorzystać. Chciałem się bić, a on jako ten niższy cały czas klinczował. Nie znoszę "przytulanek" w ringu, szukania punktów, taktyki. Chcę dązyć do wymiany ciosów.

To była trudna walka z bardzo silnym i niewygodny przeciwnikiem. Dałem się trochę "ograć" i narzucić jego styl walki. W walce zadałem 203 ciosy, a mój rywal 202, z czego trzecia runda to w większości był klincz, gdzie nie zachowałem zimnej krwi i wdałem się w tą przepychankę, z której więcej korzyści miał mój przeciwnik.

- Jak znosisz ciągle zmiany lokalizacji?
RD: Na pewno negatywny wpływ miała na mnie dwukrotna zmiana strefy czasowej w przeciągu miesiąca. Dużo gorzej czułem się w Nowym Jorku, niż w Chciago, ale walcząc za Oceanem nie da się oszukać jet lagu. Chcąc nie chcąc, ma to wpływ na dyspozycję, oczywiście lepiej walczyć w swojej strefie czasowej. Ale kocham ten sport. Mógłbym się bić nawet na księżycu jakby było trzeba.

- Przygotowywałaś się do walki w Holandii. Czy jest różnica między treningami w Polsce, a tam ?
RD: Różnica jest niesamowita! Ale nie chcę przez to powiedzieć że Polska to jakiś zaścianek itp. Po prostu mamy inny styl. Tam 4-5 tyg przed walką człowiek ma wrażenie, że co kilka dni bierze udział w turnieju na światowym poziomie. Nie ma wybierania przeciwników. W Mike's Gym nie ma słabych zawodników. Sparingi po kilkanaście rund, rano treningi kondycyjne, siłowe. Wielu zawodników wybierało Holandię z myślą o wielkich sukcesach, po czym nie dawali rady, nawet na treningach. To nie jest tak piękne i łatwe jakby się mogło wydawać.

- Poprzednia walka z Itayem Gershonem na Glory43 w Nowym Jorku. Jak mógłbyś streścić i skomentować te walkę?
RD: Walka z Itayem Gershonem była baaaardzo dawno temu, haha! Rywal zupełnie inny niż Nate Richardson, bardzo dużo kopał, ale nie było
w tym "mocy". Przed walką czułem się źle, tzn jet lag mnie dopadł, byłem 3 tyg po ostatniej walce, i moja forma była zagadką. Leciałem na ryzyku, 3 tygodnie to czas w którym mocno nie potrenujesz, ani dobrze nie wypoczniesz, wiec to był swoisty  eksperyment! Po prostu zawalczyłem słabo, i wiem o tym!

- Nad czym powinieneś popracować?
RD: Pozwolę sobie nie odpowiedzieć. Powiem tylko tyle, że jeśli chodzi o formę fizyczną i kondycję to nigdy wcześniej nie było tak dobrze. Czas na inne aspekty, które wcześniej zaniedbywałem.

- No i ostatnia z twojego trio walk. Walka na DSF KC 10 z Jackiewiczem wygrana. Co czułeś po walce?
RD: Wygrana zawsze cieszy. Rafał Jackiewicz to świetny zawodnik. Bardzo mocny! I do tego fajny człowiek :-) Chyba każdy się za mną zgodzi.
Na tej walce czułem dużą presję psychiczną, gdyż to była walka wieczoru w rodzinnym mieście. Presja jakiej byłem poddany, szum medialny i zainteresowanie pojedynkiem, które nigdy wcześniej nie miało miejsca, w mojej 13-letnie,j było czymś wyjątkowym! Bardzo zależało mi na emocjach i ładnym pojedynku. Udało się. Choć wiem, że osoby z grona boksu, nie dawały mi szans w starciu z Jackiewiczem. W samym boksie byłoby mi ciężko. To na prawdę wysokiej klasy fighter. Świetnie porusza się po ringu, musiałem uważać na jego ciosy i być czujnym, bo na prawdę kilka razy mnie zaskoczył! Co czułem po walce? Wielką radość! Stłumioną poprzez nowojorską walkę, która miała odbyć się za trzy tygodnie. Po walce wszyscy poszli świętować, bawić się, a ja spokojnie pojechałem o 2 w nocy na lotnisko, odwieźć trenera na samolot do Holandii i grzecznie do domu spać! Tak świętował zwycięstwo bohater walki wieczoru.

- Czy cykl co 3 tygodnie walka, to dobre rozwiązanie?
RD: Nawet nie rozpatruję tego w konspekcie czy to dobrze czy źle. Jakby zadzwonili tydzień po Jackiewiczu, że jest walka w Glory, to pakuję manatki i jadę! Są walki których się nie odmawia. Choć nie powiem, we wrześniu odpuściłem jedną wielką propozycję. Ale to już by było turnee
jak dla zespołu rockowego. A na ten czas już miałem dość.

- Do tego ciągła zmiana miejsc. Jesteś odporny na nie? Strefy czasowe nie stanowią dla ciebie problemu?
RD: Nikt nie jest odporny na ciągłe zmiany miejsca. Pamiętam, że po Chicago pierwszą noc w domu nie wiedziałem gdzie jestem, kiedy się obudziłem. Taki gratis w byciu sportowcem. Ale niektórzy biją się tylko na lokalnych galach przez całe swoje życie. Cieszę się zatam, mam szanse i okazje bić się na największych światowych ringach. A to nie ma swojej ceny. Zmiany miejsc Nowy Sącz-Amsterdam-Nowy Jork-Chicago brzmi prawie jak wakacyjne wyprawy, a dla mnie to mega wytężona praca, ale będąc sportowcem trzeba się liczyć z tym że tak to wygląda!

- Nareszcie z Rodziną. Szczęśliwi? Jak planujecie to uczcić?
RD: Kilka lat temu, kiedy nie miałem dzieci, wyjazdy nie były dla mnie tak trudne, teraz kiedy mam dwie córeczki, najzwyczajniej tęsknię za nimi! Brakuje mi ich. Uczcić? Nie jestem typem imprezowicza. Nie cieszy mnie splendor, a sława jest mi obca. Życie w "realu" zawsze przedkładam nad to nowoczesne i wirtualne. Po prostu fajnie jak jestem w domu z nimi. To mi wystarcza.

- Czy jakieś nowe walki już są na horyzoncie?
RD: Zaraz po Glory w Chicago odrzuciłem świetną ofertę walki w Azji, z bardzo znanym zawodnikiem, za świetne pieniądze. Miała się odbyć w zeszłym tygodniu. Ale muszę kiedyś naładować baterie i wrócić po przerwie w świetnym stylu! Nie chcę walczyć dla samego wyjścia do ringu.

- Czy chcesz komuś podziękować?
RD: Podziękowania należą się tak wielu osobom, ze nie sposób ich wymienić. Wiem, że wypada wymienić sponsorów, ale nie chcę tego robić bo wypada. Te firmy, a raczej ludzie którzy je tworzą, dali mi szanse o których zawsze marzyłem. I gdyby nie ich wsparcie i pomoc moja droga jako sportowca byłaby bardziej zawiła i z pewnością dobiegałaby końca. Fonmix, Aquaplast, a w szczególności GRUPA DSF, na którą zawsze mogę liczyć. No i oczywiście miasto Nowy Sącz. Jestem dumny ze mogę na Glory usłyszeć nazwę miejscowości, z której pochodzę. Jestem patriotą. Zarówno jeśli chodzi o lokalną społeczność jak i cały kraj. Moja żona jest osobą, dzięki której funkcjonuję. I to chyba głownie jej zasługa, że jestem tu gdzie jestem. Bądźcie spokojni! Jeszcze trochę namieszam.

Rozmawiała Anna Kalinowicz