ODCINEK 1: HISTORIA BOBA SAPPA

Zaczynamy nowy cykl artykułów pod nazwą 'historia wojownika', w którym przybliżmy wam sylwetki i historie wielkich zawodników, którzy zapisali się w historii sportów walki. Co pewien czas będziemy was raczyć nową historią wojownika.

44-letni Bob Sapp (12-18) to postać na całym świecie postrzegana jako kontrowersyjna, choć w swoim dorobku miał liczne sukcesy, a w Japonii zawsze był uważany za wielką gwiazdę. Na Amerykanina można wylać 'pomyje' za to co robi teraz, jednak nie można zapominać tego, co zrobił w złotej erze kickboxingu. Były to czasy, kiedy w kraju Kwitnącej Wiśni rękawice krzyżowali najwięksi wojownicy świata, lecz także doprowadzono do licznych dziwnych zestawień, dzisiaj nazywanych freakfight'ami. 'Bestia' jest często uważany przez dziennikarzy czy kibiców za jednego z najgorszych zawodników świata, jednak tak na prawdę niewielu zna dokładnie jego historię, zapominając jak szokował świat sportów walki na wielki arenach, dając świetne pojedynki ze ścisłą czołówką. Dwumetrowy wojownik to nie tylko zawodnik sportów walki jak K-1 i MMA, ale także amerykański futbolista, wrestler, aktor. Do dziś na świecie jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych ludzi, ale nie ma już takiego wizerunku, jaki chciałby mieć. Mimo wszystko w Japonii wygląda to inaczej, bo mimo, że Amerykanin tak na prawdę walczy już tylko dla pieniędzy, to szanowano tam jego decyzję, a sympatia do jego osoby jest wciąż na wysokim poziomie. Było to widoczne na kolejnych wydarzeniach, w którym 'Bestia' brał udział. Konkurował w zawodach sumo czy walce na rękę, co również wzbudzało w Japonii wielkie zainteresowanie. Dziwne to jednak nie było, bo przecież 'The Beast' konfrontował się z ciężkim Butterbean'em. Dodatkowo powiedzmy sobie szczerze, kogo nie ciekawiłoby kto jest lepszy na rękę, wielki olbrzym, czy gwiazdor pokroju Alistaira Overeema?

W roku 2002 zaczęła się przygoda Boba z mieszanymi sztukami walki i K-1, które cieszyło się w Japonii wielkim zainteresowaniem. Do tego osoba tego zawodnika pasowała idealnie, bo szukano dziwnych i kontrowersyjnych zestawień. Czyli idealnym był Sapp, który był wielki jeżeli chodzi o sylwetkę czy wzrost, bo mierzy blisko dwa metry. To jednak nie koniec, bo teraz jesteśmy poniesiony czasami Conora McGregora, który tak na prawdę swoimi umiejętnościami i szumem przed walkami zyskał wszystko. Przypominamy, że kiedyś też tak było i właśnie dobrym przykładem jest Bob, który właśnie tym zyskał wiele fanów. Było tego wiele, bo w samych zapowiedziach przed walkami robił wielkie show, kiedy to jadł kartki i ciągle zapowiadał szybkie skończenie walki, co potem oczywiście robił. Same konferencje prasowe, ważenia, spotkanie oko-oko z rywalem było już dużą dawką emocji dla Japończyków, bo wiadomo było, że coś się wydarzy. To właśnie spowodowało wielkie zainteresowanie czarnoskórym wojownikiem już w debiucie, a co było dalej to już kompletna poezja.. 

Mamy drugi czerwca i gale K-1 Survival, gdzie hala pęka w szwach, a kibice wprost niecierpliwią się jak poradzi sobie ich zawodnik z wielką 'Bestią'. Co ciekawe Amerykanin po jakimś czasie był w takim zainteresowaniu kibiców, że zamiast wspierać swojego reprezentanta to wykrzykiwano nazwisko Boba! Poniesiony klimatem, nadzieją czy szansą ruszył do przodu i wchodził z akcjami niczym 'fighter z ulicy'. To się podobało, bo nie było kalkulowania, czekania, ani pomysłu na pojedynek do głowy nie przychodził nawet żaden 'game plan'. Zawodnik z Waszyngtonu wyglądał na zawodnika, który kompletnie nie myślał i dawał się ponieść emocjom w tym przypadku i w tym czasie nie było to aktorze pod publikę tylko iście do celu 'po trupach'. Choć Japończyk padał to Sapp dalej atakował, co jest i było niedozwolone. W końcu Tsuyoshi Nakasako nie wytrzymał i również poniosły go emocje. Sędzia próbował przerwać pojedynek, ale obaj nie patrzyli na to i toczyli bój o życie. Bob rzucił rywalem jak workiem ziemniaków i dosłownie po nim skakał, a wtedy zbiegło się mnóstwo ludzi, aby opanować całą sytuacje. Mimo wszystko trudno było uspokoić i odepchnąć od rywala szalejącego 'Goryla'. Podsumowując walkę ogłoszono jako dyskwalifikacje i Bob już w debiucie doznał porażki, która zapadła w pamięci. W innych krajach za takie zachowanie nie chciano by tego zawodnika, a tam tym tak na prawdę zyskał, bo zaraz proponowano mu już wielkie pojedynki. 

Amerykanin wrócił 22 września w Osace, gdzie oczywiście nie dostał łatwego pojedynku na przetarcie tylko od razu stawiano przed nim kolejne wyzwanie. Jeżeli miał już się bić to z gwiazdami i tam wykazywać swój nietypowy styl opierający się na ulicznej walce, którą łamał swoich rywali. Mimo, że byli to zawodnicy poukładani, z planem na walkę, z techniką i umiejętnościami to jednak nie mogli nic poradzić na styl Boba, który swoją siłą mógł powalić chyba w tamtych momencie wszystkich. Wracając do pojedynku zmierzył się z dużo bardziej wtedy znanym i szanowanym Francuzem - Cyrilem Abidi, który niewątpliwie był faworytem. Ku zdumieniu wszystkim już w pierwszej rundzie Europejczyk musiał pogodzić się z szybką i dla niego bolesną porażką. Zamykanie w narożniku rywala i wielka seria obszernych sierpów powodowała 'mżawę' wśród kibiców. 

Piątego października wszyscy 'gryźli paznokcie', bo odbywała się gala Final Elimination w Saitamie, a na niej Amerykanin podjął wielką gwiazdę Ernesto Hoosta. Choć Sapp był wskazywany na szybką porażkę, ponieważ nie da się przejść jakiegoś poziomu z takim stylem to jednak jak widać udało się zaszokować cały świat. Po tym pojedynku Bob był po prostu rozchwytywany jego fanów przybywało z wielką ilością, a on sam dalej wyczekiwał, a dosłownie 'krzyczał' o następne starcia. Równo 3 minuty i już mamy po walce, a szczęki wszystkim opadają do podłogi. 

Dało mu to kwalifikacje do wielkiego Japońskiego turnieju w Tokio, w którym na samym początku zestawiono go w rewanżu z Ernesto Hoostem. Wiadome było, że wszyscy skreślali ponownie 'Bestie', bo kto uwierzy, że w trzeciej walce zawodowej przed czasem zastopuje taką gwiazdę? W pierwszej rundzie Bob był na deskach po ciosie na korpus. Wykończony Sapp w drugiej rundzie zastopował przed czasem oponenta, który po tym pojedynku był zaszokowany. Tak na prawdę wszyscy byli zaszokowani, bo trzeba było przemówić, że to Bob Sapp jest w obecnym czasie lepszym zawodnikiem. Potem niestety nie było tak kolorowo, ponieważ olbrzym nie stoczył kolejnej walki w turnieju z powodu kontuzji. Co ciekawe cały turniej wygrał Holender, który został przywrócony do rywalizacji. 

Co ciekawe dalej trwała ekspansja na Amerykanina, który w Japonii był uważany jako 'fenomen popkultury'. Dodatkowo był twarzą kampanii reklamowych kilkuset produktów, nagrał płytę pop ('Sapp Time'), napisał trzy bestselery oraz prowadził w telewizji program rozrywkowy. W następnym roku 30 marca doszło do jego wyczekiwanej i bardzo chcianej walki z również popularnym 'Cro Copem'. Choć Bestia nie był stawiany jako underdog to jednak nie udźwigną presji i nie mógł poradzić sobie z ruchliwym Chorwatem. 

Trzynastego sierpnia 'Bestia' wreszcie pojawił się w swoim kraju i budował swoją markę, gdzie również był już znany po tym co zrobił w Japonii. Dokładnie w Las Vegas miał co ciekawe problemy, ale ostatecznie w drugiej rundzie zastopował Kimo Leopoldo, który na tym rynku cieszył się również dobrym zainteresowaniem. Król K-1 w U.S.A mógł być tylko jeden i tak właśnie było po tej walce. 

11 października przyszła kolejna walka w Osace, która była z kolejną wielką gwiazdą. Oczekiwania również były wielkie, bo przecież Bob był w gazie i chciał ponownie zaszokować cały świat. Znów było ciekawie i znów walka potoczyła się w dość nietypowy sposób, bo Sapp doznał drugiej porażki przez dyskwalifikacje. Była to oczywiście porażka z wielkim Remym Bonjasky'm. Tym samym Holender ponownie był mocno brany pod uwagę na scenie w Japonii, bo przecież wcześniej przegrał z również wielkim Semmy Schilt'em. 

Porażka mimo wszystko nie przekreśliła niczego, bo dwie następne walki były kolejnymi hitami. Pierw pojedynek z wielkim sumitą no i właśnie bój 'potworów' robił furorę. Amerykanin przed czasem pokonał padającego wielkiego Akebono, a następnie w 57 sekund pokonał szalonego Setha Petruzelli. 

To nie był jednak koniec startów w roku 2014, bo przecież w Las Vegas znów widzieliśmy 'Bestię', który budował we własnym 'domu' swoją popularność. Był na dobrej drodze, ponieważ już w 33 sekundy znokautował Tommy Glanville. 26 czerwca w Shizuoka było kolejne duże wyzwanie. Tym razem duża ikona Ray Sefo, który nie poniósł się emocjom i już na początku drugiej rundy efektownie zastopował Sappa. 

Bob w 2005 roku stoczył trzy udane walki w Japonii, gdy podejmował zawodników publiczności. Co ciekawe Sapp potwierdził, że mimo wielkiego zmęczenia umie dotrzeć do decyzji sędziów, bo przecież w taki sposób pokonał Yoshihiro Nako i Tatsufumi Tomihire. Było też oczywiście efektowne skończenie, kiedy w drugiej rundzie znokautował Hiraku Hori. 

To były jeden z ostatnich dobrych pojedynków, w którym 'Bestia' pokazywał się z dobrej strony. Sapp niestety dziesięć kolejnych walk przegrał z rzędu choć niewątpliwie na początku nie było to jeszcze jechanie po kasę. Na pewno takiej sytuacji nie było, gdy przegrał na punkty z wielkim Choi Hong-manem czy błyskawicznie z Peterem Aertsem. 

Był to jednak już koniec dobrych startów Amerykanina, który już później tylko się kompromitował zamiast skończyć w dobrym momencie swoją karierę. Kontuzje dawały sobie znać, ale Bob nie przejmował się tylko dalej zwiedzał świat i przybierał w mnóstwie ofert. Nie był to już jak wcześniej cel tylko w oczach pojawiały się dolary, dobre warunki i chęć poznania nowych kultur. Mimo, że Sapp padał i szybko przegrywał to zawsze znalazła się federacja, która mogła promocyjne trafić w '10'. Jak wiemy kontrowersje wcześniej jak i teraz wzbudzają zainteresowanie i każdy mimo złych słów chce to zobaczyć. Właśnie tak było w przypadku Boba, którego z przykrością się oglądało w starciu z Alexandrem Lungu czy innymi kompletnie nie znanymi zawodnikami publiczności. Bez zdziwienia Amerykanin został obrzucony błotem, a w jego stronę pojawiło się mnóstwo zarzutów. Mimo wszystko pojawiła się jeszcze wygrana w Dubaju, ale to nie był powrót, bo zaraz w Japonii i Słowacji wyglądał strasznie. 

'Bestia' też miał dość całej sytuacji i kilkukrotnie zapowiadał koniec kariery, jednak nie dotrzymywał zdania i ponownie tracił szacunek w oczach kibiców. Co ciekawe robił to za każdym razem w przypadku dobrej oferty finansowej, bo już nie liczyły się aspiracje sportowe, a to czy ktoś jeszcze wyłożył zacną kwotę. 

Ciekawostka: Bob Sapp w roku 2013 na gali MMA Fighters Club w Inowrocławiu miał stoczyć swoją drugą walkę w Polsce. Mimo wszystko do walki z Marcinem Świtalskim nie doszło do skutku z powodu kontuzji Amerykanina. Kiedy lekarz z naszego kraju przebadał 'bestię' był zaszokowany. Nie szczędził on słów, co było oparte na prawdzie. Bob niemal cały był kontuzjowany, a lekarz złapał się za głowę jak on może jeszcze wyjść do ringu i próbować walczyć. Do tego oczywiście diagnoza była prosta jeżeli Sapp będzie toczył dalej swoje pojedynki to może skończyć na wózku, lub będzie kompletnie sparaliżowany. 

W roku 2015 widzieliśmy galę Rizin FF, która miała i ma przywrócić wielkie czasy i emocje Pride. Oczywiście Bob skusił się, a wtedy doszło do jego rewanżu z sumitą Akebono. Widzieliśmy oczywiście walkę dwóch schorowanych zawodników, w którym co ciekawe Bob Sapp odniósł swoje ostatnie zwycięstwo w formule K-1. Mieliśmy mieć definitywny koniec kariery, ale niestety Amerykanina nie można brać poważnie, bo jeszcze w tym roku stoczył swój pojedynek w Francji. Dużo pisać o nim nie trzeba, bo bez zaskoczenia szybko padł w starciu z Gregory Tony. 

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.