PROŚCIE, A BĘDZIE WAM DANE - WIELKIE K-1 W POLSCE

Mamy boże narodzenie, dzień dla wielu ludzi niezwykły. Korzystając z nieco luźniejszej atmosfery w pracy, tak, boże narodzenie spędzam w pracy, postanowiłem pochylić się nad tematem jakże pasującym do tematyki świąt. Mikołaj przyniósł prezent fanom kickboxingu w Polsce tuż przed wigilią. Jedna z ostatnich walczących legend polskiego K-1, Marcin Różalski zawalczy z legendarnym Francuzem, który nigdy nie zdobył tytułu mistrza ciężkiego K-1, Jeromem Le Bannerem. Ciężko znaleźć osobę, która byłaby niezadowolona z takiego zestawienia.

O wszystkim kilka dni przed wigilią bożego narodzenia poinformowała federacja DSF Kickboxing Challenge za pośrednictwem swojego fanpage'a. Lajkom i udostępnieniom nie było końca, zresztą nie ma czemu się dziwić. Ilu z nas trafiło do kickboxingu oglądając gale japońskiego K-1? Kto z nas nie kibicował 'Geronimo', którego styl był tym, czego wszyscy szukają w wojownikach. Francuz nie brał jeńców, wychodził do ringu, żeby wyrywać rywali z butów i wiele razy to udowodnił. Nieposkromiona siła, kipiący agresją wulkan energii schowany pod górą mięśni. Tak właśnie pamiętamy wielkiego Jerome'a Le Bannera, który ni jak nie wyglądał jak stereotypowy Francuz trzymający w pogotowiu wysoko uniesioną białą flagę na znak poddania. W czasach dominacji Holendrów na największej scenie zawodowego kickboxingu świata wielu z nas z ciarkami na plecach oglądało z zapartym tchem pojedynki Francuza. Ilu z nas trzymało kciuki, żeby zawodnik 'trójkolorowych' utarł nosa wygrywającym wszystko reprezentantom Niderlandów? Kto nie obgryzał paznokci podczas jego walk z Markiem Huntem, Ernesto Hoostem czy Peterem Aertsem? Boks na wysokim poziomie, a przede wszystkim zabójcze ciosy sierpowe z lewej i prawej ręki czyniły Francuza niezwykle niebezpiecznym. Dodając do tego niesamowitą agresję dostajemy obraz gladiatora, który gdyby urodził się w czasach imperium zachodnio-rzymskiego byłby uwielbiany przez gawiedź spędzająca swój czas w koloseum, a także przez panujących na tronie cezara. Na nasze szczęście Hawr wydał na świat jednego ze swych najsłynniejszych synów w okresie naszego życia i francuski barbarzyńca raczył nasze oczy na ringach światowego giganta.

Le Banner to tylko jedna strona medalu. Druga wygląda równie okazale. Jak grom z jasnego nieba gruchnęła informacja, że Marcin Różalski będzie walczył dla DSF Kickboxing Challenge. Niektórzy oczywiście mogli się tego spodziewać, wszak nie od dziś prezes DSF Kickboxing Challenge, Sławomir Duba przyjaźni się z płockim kickboxerem. Jak mówi sam Różalski, nawet nie podpisał kontraktu z organizacją, bo nie jest mu to do niczego potrzebne. Mimo wszystko sama informacja, że legenda kickboxingu, najpopularniejszy obecnie kickboxer w Polsce, prawdziwy sportowiec, wraca do swoich korzeni była wiadomością niezwykłą. Podczas studia przed galą DSF Kickboxing Challenge 12 porównałem tą wiadomość do tej, gdy Polacy dowiedzieli się, że Karol Wojtyła będzie papieżem. Dla fanów kickboxingu w Polsce był to tego rodzaju news. Większy niż powrót Daniela Omielańczuka. Kogoś takiego kickboxing potrzebował. Nie freaka, który przyciągnie 'januszy' do tego sportu. Potrzebował prawdziwego sportowca, za którym przemawiają wygrane walki, a nie sceny z filmów czy wydane albumy. Za znaną twarz w przypadku Marcina Różalskiego przemawiają hektolitry potu wylane podczas treningów oraz litry krwi pozostawione na ringu i w klatce przez te wszystkie lata. Tym, kim dla świata MMA byłi: Mariusz Pudzianowski, Marcin Najman, Robert Burneika czy Paweł 'Popek' Mikołajuw wydaje się być Marcin Różalski, tylko w lepszym, czysto sportowym wydaniu.

Gdy prześledzimy sportową karierę Marcina Różalskiego zauważymy, że walczył on z absolutną europejską czołówką Muay Thai. W jego rekordzie są takie nazwiska jak: Cheick Kongo, Patrice Quarteron, Rick Roufus czy Sergiej Hur. Nie zapominajmy o absolutnej czołówce polskiego kickboxingu, z którą Różalski rywalizował podczas polskich turniejów Grand Prix. Wydaje się, że w jego rekordzie brakuje jedynie uznanych na świecie nazwisk, tych, które potrafiły w danym momencie, bądź wcześniej narobić szumu na salonach. Prawdziwych legend kickboxingu, których każdy krok z zapartym tchem śledzą, bądź śledzili fani na całym świecie. Właśnie kimś takim jest Jerome Le Banner. Oczywiście obydwaj na papierze wydają się być podstarzałymi gwiazdami. Nie spodziewamy się, że któryś z nich sięgnie jeszcze gwiazd po kwietniowym zwycięstwie, chociaż w sprzyjających okolicznościach Mirko 'Cro Cop' Filipovic był w stanie tego dokonać. Zupełnie nie o to chodzi w tej walce. Pytanie więc o co?

Chodzi o to, żeby fani kickboxingu poczuli tą samą ekscytację, jak wtedy gdy czekali na finałowy turniej ciężkiego K-1. Zrywanie się wcześnie z łóżka, byle tylko zdążyć na transmisję pierwszej walki z Japonii. To dla tych szczęśliwców, którzy mieli okazję oglądać wszystko na żywo. Tym mniej uprzywilejowanym pozostawało oczekiwanie na wypuszczenie ripa z gali na torrentach, a tym najbardziej pechowym powtórki w Fight Clubie na Eurosporcie w późnych godzinach wieczornych. Były to czasy, gdy specjalnie nie czytało się informacji o wynikach w serwisach branżowych, których raptem było może 3-4, a na forach za spoilery dostawało się ban. Każdy odliczał dni, godziny i minuty do największej imprezy kickboxingu danego roku. Starsi pamiętają wyczekiwanie, aż torrent się ściągnie za pomocą niezwykle szybkiej, jak na ówczesne czasy, sieci kablowej, internetu radiowego czy sieci dostarczanej przez operatora telekomunikacyjnego z panującymi wtedy limitami. Ileż radości dostarczał komunikat downloaded, wie tylko ten, który sam to przeżywał. Te wspomnienia właśnie wracają. Wracają czasy, gdy sporty walki były piękne, gdy więcej włosów mieliśmy na głowach niż na plecach, a w boże narodzenie świat spowijał śnieg.

Nie tylko dla pięknych wspomnień warto czekać na tą walkę. Zadajmy sobie proste pytanie, jaki styl prezentują zestawieni ze sobą zawodnicy, którzy wystąpią na DSF Kickboxing Challenge 14? Marcin Różalski, zwany również płockim barbarzyńcą, znany jest z uwielbienia do bezkompromisowych wymian ciosów, z których tylko jeden fighter może wyjść zwycięsko. Ostatnio przekonał się o tym Fernando Rodrigues, którego 'Różal' znokautował w zaledwie 16 sekund. Francuz mimo większej ilości wiosen na karku wciąż jest tą samą gwiazdą kickboxingu, z mocnym ciosem, agresją i chęcią zwycięstwa. To nie jest MMA, tutaj dwaj doskonali strikerzy nie rozstrzygną swojej walki w zapasach. Będziemy mieli twardą, bezkompromisową jatkę w ringu, jak za najlepszych lat ciężkiego K-1. Legenda polskiego kickboxingu vs legenda światowego K-1. Dwa wielkie nazwiska naprzeciw siebie w arenie zmagań polskiej organizacji. Jak to mówią, marzenia się spełniają...

Sam jaram się tą walką i cieszę się, że polski kickboxing wstał z kolan, że DSF Kickboxing Challenge jest miejscem, gdzie najlepsi znajdują możliwość dalszego rywalizowania w swoim sporcie, a nie muszą zmieniać dyscypliny. Gloria victoribus, czyli w tym przypadku fanom kickboxingu, którzy nie muszą czekać, aż europejskie organizacje zaplanują event w naszym kraju. Wielki kickboxing jest tu i teraz, a w kwietniu będziemy mieli kolejny spektakl, w którym liczy się tylko sport, sport na najwyższym poziomie. Do zobaczenia na Torwarze.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.