DSF 18: TOMASZ SARARA ZNOKAUTOWAŁ ROMANKIEWICZA

Redakcja, Informacja własna

2018-12-08

Tomasz Sarara zadebiutował w największej polskiej federacji na gali DSF Kickboxing Challenge 18 i trzeba powiedzieć, zaimponował spokojem. Polak nie wszedł dobrze w pojedynek i początkowo wydawało się, że może go przegrać przed czasem, przejął jednak kontrole nad mistrzem i znokautował go w czwartej odsłonie niesamowitym kopnięciem na głowę.

W pierwszej odsłonie mistrz federacji Piotr Romankiewicz dominował, był szybszy na nogach i agresywniejszy. Polak zaczął walkę z odwrotnej pozycji, co było chyba planem na zaskoczenie rywala. Plan jednak nie zadziałał, Romankiewicz atakował, a Sarara dał się zepchnąć do defensywy. Po potężnej kontrze Białorusina nasz zawodnik był w opałach, a pod jego okiem pojawiła się opuchlizna.

Drugie starcie było już lepsze w wykonaniu Tomka, runda była dużo bardziej wyrównana, lecz wydawało się, że to wciąż Białorusin zadał mocniejsze ciosy. Wszystko zmieniło się w trzeciej odsłonie, gdy Sarara wreszcie złapał dobry rytm i coraz częściej zaczął zaskakiwać mistrza. Dobrze wychodziły akcje bokserskie, świetnie też zaczął przepuszczać ciosy Białorusina. Na twarzy Romankiewcza pojawiły się trudy walki, mieliśmy też pierwszy knockdawn. Po przepuszczeniu ciosu Romankiewicz stracił równowagę, i musiał zrobić obrót aby stanąć znów naprzeciw Polaka, ten świetnie wykorzystał ten moment wsadzając w odsłoniętego Białorusina lewego sierpa. Chwilę po liczeniu Sarara znów świetnie trafił kolanem, a mistrzo przed drugim liczeniem uratował gong.

Do czwartego starcia Romankiewicz wchodził bardzo już zmęczony, pewność siebie zniknęła z jego twarzy a kibice zgromadzeni w Ząbkach rozpoczęli szaleństwo. Około 45 sekundy starcia Sarara wystrzelił niesygnalizowanym lewy highkickiem. Romankiewicz, który spodziewał się pewnie middle'a za nisko opuścił rękę, a Sarara trafił idealnie w skroń. Białorusin długo po nokaucie nie wstawał na nogi oszołomiony piekielnym ciosem.

- Źle wszedłem w walkę, Białorusin mnie zaskoczył, w pierwszej rundzie mnie stłamsił. Miałem momenty zwątpienia w tej walce, wydawało mi się, że będę w tarapatach. Rutyna i doświadczenie mi pomogło, opanowanie i siła spokoju mi pomogły. - Mówił po walce Tomasz Sarara. - Ciągle sobie powtarzałem, że on nie wytrzyma tego szaleńczego tempa i z rundy na rundę zacząłem go przełamywać. Znalazłem okienko i huknąłem.

Umarł król, niech żyje król. Inwestycja Sławomira Duby w zaangażowanie Tomasza Sarary była świetną inwestycją, niełatwo będzie mu teraz znaleźć dobrego rywala.